1. Fragment drugiego tomu swiata zero

2012-03-10 19:16

 Z okazji dnia Kobiet Pan Kosik na swojej stronie zamieścił pierwszy fragment drugiego tomu Swiata Zero:

  

W pokoju, który przyjaciele zaanektowali na sypialnię, jedynym źródłem światła pozostawały uliczne latarnie.
– Ciemno jak w nosie u Eskimosa – stwierdził Net. – Podczas nocy polarnej. I podczas kataru.
Po chwili jednak oczy przyzwyczaiły się do półmroku. Nika znalazla w szafie zakurzone koce, pobieżnie je wytrzepała i narzuciła na wielkie łoże.
– Prześcieradlo i kołdra – powiedziała. – Wygląda na to, że musimy spać razem.
– Prawo wojny – przytaknął poważnym, aż za poważnym tonem Net. – Przydaje się na coś szkolenie harcerskie.
– Szkolenie harcerskie? – zapytała Nika.
– OK, może bardziej miejski survival postapo. Resztą nie musi być wygodnie ani jedwabnie. I tak od razu zasnę. Ładuj się w środek, mała, bo ta noc będzie chłodna.
Nika nie westchnęła, nie pufnęła, ani nie spojrzała krzywo. Zamiast tego zdjęła bluzę, rozsznurowała i zsunęła Martensy, po czym najzwyczajniej w świecie wsunęła się między dwie warstwy koca dokładnie na środku łóżka. Felix i Net po chwili zaskoczenia, zrobili to samo, po bokach.
Dziesięć minut później nadal leżeli na wznak i gapili się w poznaczony zasiekami i pęknięciami sufit. Było pewne, że mimo dnia pełnego przygód szybko nie zasną.
Pierwszy odezwał się Felix:
– Tata wspomniał o moich książkach science fiction. Pomyślcie, cała biblioteka książek, które w Świecie Zero nie zostały napisane. Cale niezależne kino, niezależna muzyka. Wszystko inne.
– Jezu, rzeczywiście – zgodził się Net. – Tu pewnie rock’n’roll zaczął się od Die Beatles, jak w Faterland . Nie ma Rammsteina, bo nie było NRD. Nie ma naszej muzyki, naszych filmów, naszych książek. Może chociaż jest Władca Pierścieni , ale na pewno inaczej się kończy - zawarciem pokoju z Sauronem i ustaleniem stref wpływów w Śródziemiu. Ale z drugiej strony tu są całkiem nowe nieznane horrory. Ale z trzeciej strony, co jeśli w B75 nie powstało Lśnienie ani Manitou?
– Przecież już je czytałeś.
– A, fakt. To luz. No to odwiedzę księgarnię, zapakuję cały plecak horrorów i po powrocie do Świata Zero wydam to wszystko pod swoim nazwiskiem. Zostanę polskim Stephenem Kingiem. Kolejnym polskim Stephenem Kingiem, dla ścisłości…
Zamilkł, bo dotarło do niego znaczenie słowa „powrót” w ich obecnej sytuacji. Nika tylko westchnęła.
– Tam, dokąd traficie też będę – odparła. – Inna, ale będę. To przecież jedna ze stałych, prawda?
– Jak tu zostaniesz, stała zmieni się w zmienną – odparł Felix. – Pamiętacie lekcję fizyki, na której Czwartek opowiadał o entropii? Lodówka chłodzi swoją zawartość, ale grzeje radiatorem z tyłu. Jakby się nie starać, i tak w sumie zrobi się cieplej. Gdyby radiator lodówki umieścić po drugiej stronie Skoczywrót, możnaby zmniejszyć entropię naszego wszechświata.
– Wystarczy, że ta Nika – Net szturchnął przyjaciółkę – pobiega w kółko przez kilka minut i przejdzie przez Skoczywrota zgrzana, a Nika z drugiej strony będzie zmarźnięta. I już masz spadek entropii bonusowo połączony z katarem.
– Zgrzana Nika przeniesie mniej energii potencjalnej niż nie zgrzana.
– Przecież zgrzana Nika to taki jakby gorący radiator lodówki.
Przyjaciółka patrzyła to na jednego, to na drugiego.
– Nika jest stałocieplnym ssakiem – kontynuował Felix – a to znaczy, że sama produkuje ciepło ze zgromadzonych w organizmie zapasów. Na przykład tłuszczu. Jeśli zrobi rozgrzewkę przed skokiem, to część energii zostawi po tej stronie, zamiast przenieść ją w całości. Wypromieniuje ją powierzchniowo. Ogrzeje ten świat.
– O czym wy w ogóle mówicie? – przerwała im dziewczyna.
– Zagalopowaliśmy się. Chodzi mi o to, że jak tu zostaniesz, może się pojawić paradoks. Może się stać cokolwiek.
Nika pokręciła tylko głową i pociągnęła nosem, choć nie miała kataru.
– Jeszcze to przemyśl do rana – dodał Net.
– Do rana – przytaknął Felix. – Dłużej nie możemy czekać, bo potem już nie będziemy mogli zrobić.
– Już postanowiłam, zostaję – szepnęła Nika. – Musicie iść dalej beze mnie. – Przewróciła się na bok i przytuliła do Neta. – Przepraszam, ale… naprawdę…
– Przejdę się. – Felix odsunął koc, usiadł i nasunął buty. – Wy tu sobie… pogadajcie.
Wyszedł z pokoju, z mieszkania i bardzo cicho schodami dostał się na strych. Drzwi nie były zamknięte. Dopiero tutaj zapalił latarkę i badając stopą solidność desek podłogowych odnalazł klapę. Ta część strychu zachowała się całkiem dobrze, choć już kilka metrów dalej podłoga urywała się nieregularną dziurą.
Przystawił drabinę, wszedł na nią i odsunął zardzewiały skobel blokujący klapę na dach. Zgasił latarkę i po omacku pchnął spróchniałe deski. Klapa, trzeszcząc cicho, uchyliła się, a chłopak wyszedł na zewnątrz. Na ciemnym dachu, poza zasięgiem latarni nikt nie mógł go dostrzec. Cicho opuścił klapę i usiadł obok. Chłodny wiatr zaraz wcisnął się pod ubranie, ale jemu to nie przeszkadzało.
Nocna Praga świata B75 w niczym nie przypominała tej znanej. Było ciszej, ciemniej, jakby wszyscy ludzie pochowali się w domach. Tej nocy było to prawdą. Tylko daleko od strony Dworca Wileńskiego, albo może kwatery gestapo na Cyryla i Metodego, w niebo biła jasność mocnych latarni.
Z drugiej strony w oddali Wieżowce Mokotowa, jeśli to był Mokotów, wyrastały jasnym skupiskiem ponad niższą zabudową Śródmieścia. Gdzieś tam niedaleko tych drapaczy chmur być może mieszkała Laura Poniatowska. To było możliwe, jeśli tyle innych detali się zgadzało. Miał nadzieję, ale przecież dobrze wiedział, że ich wspólny wątek jest za słaby, by prowadzić tak daleko w poprzek rozgałęziających się światów.

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz